Daria Spychała, narzeczona Roberta, współtwórczyni Teatru Miejsca na rowerze, zachęca, aby śledzić widowiska teatru na szlaku w całym kraju, bo jest to "jedyna taka inicjatywa w Polsce".
"Nie ma drugiego takiego teatru w naszym kraju, który podróżuje na rowerze i jest powrotem do teatrów dawnych. Niegdyś objazdowy teatr czy opowiadacz baśni jeździł od wioski do wioski, a dzieci czekały, aż tylko przyjedzie. To piękny powrót do tamtych czasów. Te spektakle są wyjątkowe, niepowtarzalne. Są pięknym przeniesieniem do czasów dzieciństwa. Często prostujemy, bo to nie jest teatr stricte dla dzieci, ale dla wszystkich, dla całych rodzin" - powiedziała PAP.
Dodała, że część dzieci podczas występów po raz pierwszy słyszy baśnie, czy ogląda ilustracje do nich.
"Dla nas najpiękniejszym komplementem, jaki słyszymy po spektaklach od dorosłych, jest stwierdzenie, że przenieśli się, wrócili do czasów dzieciństwa" - powiedziała.
Robert przyznaje, że kilka lat temu postanowił po prostu zmienić swoje życie. "Stałem pod ścianą i szukałem swojego miejsca w życiu. Zawsze kochałem lalki, więc najpierw zrobiłem pracownię. Chciałem ją nazwać, szukałem swojego miejsca, więc padło na Pracownię Miejsca. Potem zrobiłem lalki dla siebie i powstał Teatr Miejsca" - powiedział w rozmowie z PAP.
Przez lata - dwukrotnie - w latach 90. XX wieku oraz od 2010 do 2017 roku pracował w Domu Kultury. Teatr Miejsca powstał w 2017 roku.
Robert tworzy z papieru, wody i mąki. "W ten sposób robię lalki dla siebie, jak i dla innych teatrów" - powiedział.
"To jest teatr, z którym jeżdżę rowerem po całym kraju. Nie ciężarówką, nie PKP, ale po prostu rowerem. Nawiązuję w ten sposób do średniowiecznych opowiadaczy baśni, którzy poruszali się pieszo. Na piechotę bym daleko nie doszedł, szczególnie z moją skrzynią. W niej są lalki, a noszenie tego wszystkiego na plecach nie byłoby możliwe. W każdym sezonie robię średnio ok. 5 tysięcy kilometrów. Mogę dojechać wszędzie tam, gdzie mnie zaproszą. Oprócz Małopolski i woj. zachodniopomorskiego objechałem w zasadzie cały kraj" - podkreślił.
Dodał, że w jego ocenie baśnie Andersena są "przede wszystkim dla dorosłych". To oni - według jego zamysłu - mają nimi zarażać dzieci, a nie odwrotnie. "Andersen pisał właściwie dla dorosłych" - stwierdził.
Początek Teatru Miejsca Roberta Poryzińskiego jest jednak naznaczony bólem, cierpieniem, walką z demonami. "Jestem trzeźwiejącym alkoholikiem. Pewnego razu ten alkohol zaprowadził mnie pod ścianę. Postanowiłem coś z tym zrobić, więc zmieniłem kompletnie wszystko w swoim życiu. Zbudowałem pracownię, swoje miejsce na Ziemi. Miejsce do opowiadania bajek, bo uwielbiam Andersena" - wyjawił. Przyznał, że był na takim etapie uzależnienia, gdy "mógł wypić alkohol z kałuży". Poryziński przyznaje, że był "praktycznie na dnie", a własny, obwoźny teatr stał się dla niego "nowym życiem" oraz "znakomitą formą terapii".
Daria przyznaje, że tworzenie scenografii i lalek to wielomiesięczny proces. "Robert robi lalki z papieru i mąki rozrobionej z wodą, co daje efekt kleju. To żmudna praca, bo jest to nakładanie warstwy na warstwę, bo kolejne muszą schnąć. Gdy Robert mówi, że jest już zadowolony z efektu, to lalki trafiają do mojej pracowni malarskiej. Inaczej się maluje gotowe lalki, inaczej ilustracje, ale całość tworzenia spektaklu możemy zamknąć w kilku miesiącach" - powiedziała Spychała.
Pytana o swojego narzeczonego przyznała, że to "ogromny pasjonat, który kocha teatr i baśnie Andersena". "Jego misją jest to, aby baśnie opowiadać. Nie poprzestaje na tym, bo chce przekazywać rodzicom i dziadkom spotkanym na swojej drodze, jak ważne jest to, aby czytać dzieciom bajki, książki, spędzać z nimi czas. Zawsze mówi na spektaklu: chodźcie bliżej. Mówi to do wszystkich. Bo dzieci czują się bezpiecznie, mając rodzica bliżej i chcą, aby ten rodzic był blisko. Tylko razem tworzy się pewna pełnia. Robert jest pasjonatem, szalenie ciepłą i sympatyczną osobą o ogromnym sercu, także sercu do tego, co robi" - powiedziała.
Twórca Teatru Miejsca osiedlił się w ubiegłym roku w Toruniu. Właśnie grodowi Kopernika chce poświęcić kolejne spektakle. "Pracuję nad legendami toruńskimi, a przede wszystkim nad Flisakiem, który jest niesamowitą historią" - zapowiada. O swojej narzeczonej Darii mówi, że to "kobieta jego życia". "Ona zawiaduje moją trasą, maluje ilustracje i lalki. Bez niej nie dałbym sobie rady" - zakończył Robert.
W tym tygodniu wyjeżdża już z Torunia na trasę po całej Polsce. Pierwszymi przystankami będą Mazowsze i Podlasie. Rower jest już przygotowany, śpiwór spakowany, a lalki czekają w magicznej skrzyni. Bo bajki, jak mówi Poryziński, to "magia".
(PAP) Autor: Tomasz Więcławski twi/ aszw/
Napisz komentarz
Komentarze