Wniosek pierwszy – wszystkie partie w końcu traktują nas poważnie i nie obsadzają pierwszy miejsc spadochroniarzami. Listę Koalicji Obywatelskiej otwiera znakomicie znany w regionie euro poseł Krzysztof Brejza (pamiętamy na listach Platformy Obywatelskiej Jacka Bendykowskiego z Gdańska czy słynnego ministra Jacka Rostowskiego?), jego największym konkurentem będzie bez wątpienia Kosma Złotowski, lider listy PiS (pamiętamy Ryszarda Czarneckiego?). Kiedy zagłębimy się w kandydatury PiS to znajdziemy spadochroniarskie wspomnienie choćby w Pawle Szrocie (startował z Bydgoszczy do Sejmu jako lider i szału nie zrobił) czy Krzysztofie Szczuckim. Jednak trzeba sprawiedliwie oddać, że lekcje z poprzednich klęsk spadochroniarzy zostały odrobione.
Wniosek drugi – ławka jest krótka. Wszędzie. Brejza i Złotowski to naturalni liderzy, zasiadają w Europarlamencie, a co na listach wszystkich partii robią masowo wystawieni posłowie i radni? Przecież oni w ciągu ostatniego półrocza zdobyli mandaty, teraz wszyscy chcą nagle do Brukseli? Łukasz Schreiber, Iwona Kozłowska, Agnieszka Kłopotek, i wielu innych z wszystkich partii – nie macie wrażenia, że coś tu nie gra? Ja rozumiem, że znane nazwiska przyciągają wyborców, obawiam się jednak, że takie robienie wyborców w balona może zakończyć się frekwencyjną klapą. Ludzie są mądrzejsi niż wam się wydaje!
Wniosek trzeci – gdzie się podziała lewica z tamtych lat? Współczuję panu Piotrowi Kowalowi, który, pewnie z łapanki, został wyznaczony do roli lidera listy. Wciąż w mojej pamięci żywe są wspomnienia silnego SLD , które rządziło tym województwem na praktycznie każdym szczeblu, sięgając aż do gmin. Ja, przyznam szczerze, o panu Kowalu nigdy nie słyszałem, myślę że większość wyborców spoza jego miejsca zamieszkania również. Gratuluję odwagi, bo za wzięcie na siebie misji beznadziejnej takie gratulacje się należą. Również w Konfederacji niewiele znanych mi nazwisk, a jedyne jakie znalem - pana Marcina Sypniewskiego, jako żywo człowieka stąd, odnalazłem na liście …. Śląskiej. Poczuł się pan Sypniewski jak górnik i po serii klęsk wyborczych w mieście Bydgoszczy wyemigrował na Śląsk. Czy wyborcy to kupią? Za miesiąc się przekonamy.
Wniosek czwarty – módlmy się o frekwencję. Możemy mieć trzy mandaty, możemy dwa, ale możemy też jeden. Tylko od nas zależy, ilu będziemy mieli przedstawicieli w Brukseli. Trzymam kciuki, żeby było ich jak najwięcej.
I na koniec wniosek piąty – to nie są wybory o nic. One są o nasze bezpieczeństwo w Europie, o nasz wizerunek jako kraju, o realne interesy dla Polski i Bydgoszczy. Jeśli wybierzemy ludzi antyunijnych, zwiążą się z innymi myślącymi podobnie, i to by było pół problemu. Cały problem polega na tym, że frakcje antyunijne są najczęściej prorosyjskie. Sami sobie państwo dopiszcie resztę.
Idźmy więc na te wybory masowo i głosujmy mądrze. Mamy dość szeroki wachlarz kandydatów i sporo czasu, żeby wybrać odpowiedzialnie. Uczcijmy w ten sposób 20 lat Polski i Bydgoszczy w Unii Europejskiej.
Nic lepszego od setek lat nas nie spotkało.
Napisz komentarz
Komentarze