„Rzeczy błahe”
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy…
Elizabeth Bishop
Co oznacza zwrot przywoływany w sytuacjach, wymagających namysłu nad sobą, a będący w istocie etycznym nakazem – „żyć rozważnie”? Na przykład – postępować godnie albo mierzyć prawość działania i myśli, a może nie powtarzać popełnianych błędów? Czy w ogóle możliwe jest precyzyjne rozpoznanie treści tego imperatywu? Niemożliwe jest przecież przewidywanie skutków wszystkiego, co się wydarzy, nierealne pozostaje pełne rozeznawanie spraw codziennych wpisanych w ludzki los. Skrywa się w tym tajemnica. Może popełniane przez ułomne istoty ludzkie, wbrew nakazowi „żyć rozważnie”, błędy życiowe służą celowi, który pozostaje niewiadomy? Warto przyjrzeć się tym poszukiwaniom znaczenia i z tej perspektywy.
Z upływem czasu nawarstwia się wielowątkowość rozumienia. Wątpliwości i komplikacje zdają się rozpraszać i oddalać to, co powinno być oczywiste. Można się w tym pogubić, tracąc poczucie rozsądku. Czy istnieje w tej sytuacji jakiś wyznacznik działania? Chyba nie, bo każdy ostatecznie sam definiuje swój czas i priorytety. Nie przyda się tu przewidywalna i sprawdzona taktyka. Pozostaje stały dylemat trwania w rozproszeniu. Cóż począć, kiedy rzeczy błahe zajmują w życiu zbyt wiele miejsca. Chciałoby się to uporządkować, aby skupić się na tym, co istotne. Ale jak to określić?
Odczytywanie tego, co minione jest lekcją namysłu, zawsze nową, nawet jeżeli powtarzamy ją wielokrotnie. Odnaleźć głębszy sens, czyli „skupić się na tym, co istotne”, to kierunek właściwy, który wzmaga idealistyczną dążność. Słowa te towarzyszą mi jak autodydaktyczna mantra. Czuję się niczym uczeń, który wciąż powtarza tę samą klasę i nie wie, jak przekroczyć ów próg spełnienia? Dobrze byłoby podejść do tego zadania analitycznie i wszystko zweryfikować, nadać swojemu czasowi uporządkowany bieg, poddać się aksjologicznej hierarchii według spraw najważniejszych. Tak można by wszystko z rozwagą rozstrzygnąć. A jednak okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Tu zaczyna się problem, bo kiedy chcę coś określić, co rozumiem jako sprawy błahe, pojawiają się wątpliwości. Co do nich zaliczyć? Po latach to, co wydawało się nieistotne staje się ważne, a sprawy wcześniej niezbywalne, podstawowe, tracą swój uprzywilejowany kontekst. Często po czasie nie sposób odróżnić, co jest prozaiczne, a co wzniosłe. Odczucia zmieniają się, wrażenia zacierają. Jaką przyłożyć tu miarę skoro wrażliwość ewoluuje? Czyżby nie istniało uniwersalne kryterium?
Jacek Soliński
Dialog uczesany(fragmenty)
To czego nie widać
Sztuka: maksimum bezinteresowności a jednocześnie maksymalny wkład samego siebie.
Henryk Elzenberg
BOLO: Te twoje linoryty, kurde balans!
JACENTY: Od najmłodszych lat nie rozstawałem się z dłutkiem.
BOLO: I ty je tak wszystkie tym dłutkiem? Rach-ciach?
JACENTY: Stopniowo grafika warsztatowa przenikała do mojej codzienności.
BOLO: Tym dłutkiem…
JACENTY: Rzeczywistość postrzegałem przez pryzmat linorytniczych realizacji.
BOLO: Tylko w dłutko uzbrojony…
JACENTY: Z determinacją szedłem swoją małą dróżką, zapisując zobrazowane przemyślenia, co stawało się frapującym monologiem.
BOLO: Z dłutkiem, nad dłutkiem, przez dłutko…
JACENTY: Z pełną pasją ulegałem rytniczemu nałogowi. Z ufnością dziecka podążałem za swoim marzeniem.
BOLO: Ciągle z dłutkiem…
JACENTY: Cóż za krzepiące wrażenie czuć łączność z dziedzictwem warsztatowym sięgającym czasów początku druku! Staroświeckość przylgnęła do mnie jak dobre samopoczucie. Wycinałem…
BOLO:…dłutkiem…
JACENTY: Owszem, dłutkiem. Wycinałem osobistą historię poszukiwania równowagi i ciszy. Narracja moich rytniczych zmagań rozwijała się niezmiennie pod stałym szyldem – „przekroczyć to, co widzialne”.
BOLO: A co tam jest, jak się już przekroczy?
JACENTY: Przezorniej będzie poprzestać na zadawaniu pytań. Wówczas to, co najistotniejsze – ukryte w oczekiwaniu – jest wciąż przede mną.
Autor a widz
…dzięki złudzeniu artystycznemu ta gra wywołuje relacje uczuciowe…
Sigmund Freud
BOLO: No dobra, dłutko, prasa, te rzeczy. Stworzyłeś swoje dzieło i co?
JACENTY: Pytasz czy autor po odcięciu pępowiny od swojego dzieła jest komukolwiek potrzebny?
BOLO: No…
JACENTY: Istnieją różne teorie...
BOLO: Daj se spokój z teoriami. Ja się pytam, jak twoje dzieło żyje dalej?
JACENTY:A jaki sens ma teatr bez widza? Sztukę ożywia przestrzeń dialogu, nieraz wręcz gra między autorem i adresatem. Obcowanie ze sztuką angażuje potencjał intelektualny i uaktywnia życie emocjonalne widza i dlatego w tej przestrzeni warto dla niego „zapalić światło”.
BOLO: Dużo rzeczy mi przychodzi do głowy jak tak patrzę na te twoje dłubaniny. Jakbym podróżował czy coś. Taki ciąg obrazów, myśli, skojarzeń… Dobre to jest.
JACENTY: Dywagacje na temat estetyki i etyki nie są już nośne, wręcz przeszkadzają. Cóż począć, kiedy ludzie gubią własne myśli. Świat wartości stał się zmurszałym skansenem. Odwoływanie się do tradycji zaczęło być krępujące, bo nastało „nowe”.
BOLO: Nie pękaj, Jacenty. Jesteś git i to, co robisz, też jest git. A kto ma inne zdanie, zapraszam na rozmowę w cztery oczy… Jasne?
Jarosław Jakubowski
Galeria Autorska Jan Kaja i Jacek Soliński ul. Chocimska 5, 85-078 Bydgoszcz, tel. 608 596 314
24.10.2023, godz. 18.00 – „Słowność” – otwarcie wystawy linorytów i prezentacja książki „Zadziwienie (zapiski rytownika II)” Jacka Solińskiego, w dialogu z Jarosławem Jakubowskim. Czytanie tekstów Jarosław Jakubowski i Jan Kaja.
Napisz komentarz
Komentarze