"Dzisiaj z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych wyjeżdża do obywateli naszego kraju 200 mln maseczek chirurgicznych plus 10 mln maseczek FFP-2, czyli tych maseczek, które praktycznie w 94 proc. chronią nas przed zakażeniem, przed tym aerozolem, gdzie znajdują się drobnoustroje" - mówił.
Wyjaśnił, że maseczki trafią do województw, gdzie jest największy wzrost zakażeń, czyli do Małopolski, na Mazowsze, Podkarpacie i na Lubelszczyznę.
"Chcemy, aby maseczki o większej skuteczności były przeznaczone np. dla osób, które opiekują się osobami chorymi, także dla osób, które mają kontakt z dużą liczbą pasażerów, czyli dla kierowców autobusów, dla konduktorów, ale także dla pracowników supermarketów, gdzie ten dzienny kontakt z osobami jest bardzo duży" - zastrzegł Kraska.
Dodał, że maseczki będą również przeznaczone dla osób, które nie chcą się szczepić. "Jeżeli podjęliśmy tę złą decyzję, że nie chcemy się szczepić, to przynajmniej używajmy w tej fali, która nadchodzi, maseczki" - zaapelował.
Kraska poinformował, że podobnie jak w poprzednich falach, rząd chce wykorzystać do pracy w służbie zdrowia studentów ostatnich lat uczelni medycznych. "Na pewno jest jakaś granica wydolności ochrony zdrowia, jeżeli chodzi o nowe przypadki" - zastrzegł.
Jak stwierdził, "same łóżka nie wystarczą, muszą być osoby, które będą się tymi pacjentami opiekować". "To łóżko, które przeznaczamy dla pacjenta z COVID-19 mogłoby być wykorzystane dla pacjenta z innymi schorzeniami" - dodał.
Poinformował, że statystycznie 19 proc. wszystkich wykonywanych testów daje wynik pozytywny. "Jeżeli spojrzymy na poszczególne województwa, to np. woj. małopolskie - tam jest 26 proc., na Mazowszu 20 proc. - widzimy, że w dużych województwach o dużym zagęszczeniu jeżeli chodzi o mieszkańców, to tych nowych przypadków i tych dodatnich wyników jest coraz więcej" - powiedział Kraska.
Przypomniał, że mamy dwa rodzaje testów, które możemy wykonać: testy genetyczne tzw. PCR - których laboratoria mogą w ciągu doby wykonać prawie 200 tys. - i testy antygenowe.
"Chcemy, aby te testy genetyczne - które są w tej chwili dostępne czy w punktach drive thru, czy też u lekarza rodzinnego, czy na izbie przyjęć, czy na SOR-ach - chcemy, aby te testy można było wykonać w aptekach. Mamy w Polsce ponad 13 tys. aptek. Być może wszystkie apteki w to nie wejdą (...) Ale także chcemy zdecydowanie poszerzyć możliwość testowania Polaków w aspekcie nowej fali" - zaznaczył.
Pytany, kiedy Ministerstwo Zdrowia oczekuje szczytu piątej fali odparł: "Pytanie jest bardzo trudne, gdyż te symulacje, które mamy przewidują, że to jest około jeszcze 2-3 tygodni".
"Trudno w tej chwili określić, czy to będzie bardziej 2, czy 3 tygodnie. Wydaje się, że to jest ten najbliższy czas. Wtedy omikron powinien zdominować ten wariant delta. Tych przypadków powinno być zdecydowanie więcej. I tu sobie zadajemy pytanie, ile z tych osób trafi do naszych szpitali. Te statystyki ogólnoświatowe, europejskie, pokazują, że te kraje, gdzie wszczepienie jest powyżej 75 proc., właściwie nie odnotowują jakiejś zwiększonej ilości osób, które są hospitalizowane" - mówił.
Podkreślił, że patrząc na kraje o wysokim stopniu wyszczepienia populacji osoby zaszczepione, które ulegną zakażeniu, przechodzą zakażenie omikronem w sposób bardziej łagodny i zazwyczaj nie muszą być hospitalizowane.
(PAP)Autorki: Iwona Żurek, Aneta Oksiutaiżu/ aop/ mhr/
Napisz komentarz
Komentarze