W połowie lat 60- tych ubiegłego wieku był jednym z prekursorów Judo w naszym mieście. Jako pierwszy judoka z Bydgoszczy zakwalifikował się do Kadry Narodowej Seniorów, jako pierwszy z Bydgoszczy zetknął się z japońskim mistrzem Hiromi Tomitą i jego treningiem.
Był medalistą Mistrzostw Polski i Drużynowego Pucharu Polski, reprezentantem Polski, w międzynarodowych zawodach m. in. z Dynamo Bukareszt, Post Schwerin, Dynamo Czerkasy, Dozsa Budapeszt, JC Reggio Emilia. W latach 70- tych w zespole Polonii Bydgoszcz walczył w I lidze Judo /wtedy najwyższej/
Jako trener był odkrywcą i pierwszym trenerem wielu młodych talentów - późniejszych Mistrzów Polski.
Pozostaje smutek, żal i wspomnienie:
Ryszard Pujszo /Judoka/: zawsze w czasie treningu i walki widziałem Jurka jako niesłychanie zawziętego walczącego do ostatniej sekundy wojownika. Był obdarzony nawet jak na dzisiejsze czasy niesłychaną kondycją i naturalną siłą fizyczną. Pamiętam jak w 1970 roku trenowaliśmy razem na obozie letnim w Borach Tucholskich przygotowując się do Mistrzostw Polski. Ja nieopierzony wtedy junior i On reprezentant Polski.
Gdy dobiegaliśmy do ośrodka polną, wiejską drogą po ponad 20 kilometrowym treninu, z trudem utrzymywałem się za jego plecami lecz zauważyłem, że Jurek zwolnił, zatrzymał się i poniósł coś z ziemi. Trzymał w ręku nowiutką błyszczącą w słońcu zagubioną końską podkowę /tak wtedy jeszcze istniał transport koński/.
Zatrzymałem się zaciekawiony, a Jurek z uśmiechem podał mi podkowę i powiedział "zobacz czy dobrze zrobiona". Wziąłem do ręki próbowałem wygiąć, rozciągnąć - cokolwiek lecz stal ani drgnęła.
Jurek zniecierpliwiony odebrał mi podkowę, zacisnął na niej ręce i błyskawicznie wygiął w jedną stronę, w drugą i przełamał na pół. Podał mi obie części i pobiegł dalej - oniemiały ruszyłem za nim trzymając w dłoniach obie części.
Takim Go będę pamiętał.
Waldemar Banaszak /Judoka/: gdy zapisałem się na trening, jako chudy 13-latek pierwszy trening mieliśmy w starej kotłowni zaadoptowanej na salę Judo. Pierwsze wrażenie było raczej średnio-ponure. Na salę wszedł młody szczupły mężczyzna w kimonie i nie sprawiał raczej wrażenia "zabijaki". Później gdy po jednym z treningów zapytałem Go co jest ważne w Judo - odpowiedział, że wszystko, ale zawsze trzeba ćwiczyć uchwyt. No to powiedziałem by pokazał jaki ma uchwyt. Trener kazał zacisnąć mi rękę w pięść i gdy to zrobiłem złapał mnie jedną ręką powyżej nadgarstka i ścisnął. Nie zdążyłem nawet jęknąć, a pięść sama mi się otworzyła.
Na kolejnych treningach pokazał i jak właśnie z takiego uchwytu robić rzut "morote seoi nage". Zapamiętałem, a rzut ten przyniósł mi później wiele medali.
To właśnie zawdzięczam Jemu - mojemu pierwszemu trenerowi Jurkowi Żmudzińskiemu.
Cześć Jego pamięci!
Napisz komentarz
Komentarze