Kreatorka miejsc o niepowtarzalnym charakterze i wyjątkowej historii. Miłośniczka sztuki, inicjatorka wydarzeń kulturalnych i spotkań z artystami m.in. Festiwalu Fontanna Muzyki odbywającego się przy historycznej Fontannie Potop w centrum Bydgoszczy oraz cyklu „Artyści w Bohemie”, który prowadzi uznany krytyk filmowy Tomasz Raczek. Działaczka społeczna, zawsze czuła na potrzeby społeczności, w której żyje i prowadzi biznes – prezeska Stowarzyszenia Bydgoskiej Potop i Fundacji Krąg Słowianek.
Juana Ocean Villas to jej pierwszy hotel na Zanzibarze. Jak zawsze w jej projektach – zaprojektowany z dbałością o każdy detal, troską o najwyższy komfort gości oraz spójny z otoczeniem i stworzony z poszanowaniem dla lokalnej kultury i tradycji.
Chciałabym, aby Juana Ocean Villas było miejscem do którego się wraca po dobrą energię – opowiada Joanna Franczak, właścicielka nowego hotelu na Zanzibarze.
Czym przyciąga Zanzibar?
- Mamy tu trzy niekwestionowane magnesy: bezkres złotych plaż, ciepłe turkusowe wody Oceanu Indyjskiego i cień potężnych kokosowych palm. W różnych kręgach kulturowych podkreśla się, że trzy to więcej niż tylko para, a nieco mniej niż dwie pary. To magia środka. Tutaj wyjątkowa, bo jak nigdzie indziej oddziałuje tu moc równika.
Ta magia działa na Ciebie od lat.
- Do Afryki po raz pierwszy przyjechałam ponad trzydzieści lat temu. To była Kenia. Przepadłam bez reszty. Po prostu poczułam się jakbym wróciła do domu. Z czasem okazało się, że coś jest na rzeczy. Na 50 urodziny postanowiłam zrobić trzy rzeczy: pojechać na Vipassanę, zrobić sobie tatuaż i badania genetyczne w kierunku przodków.
I co się okazało? - Że moja haplogrupa jest zupełnie niespotykana w Polsce i najprawdopodobniej geny moich przodków, które w sobie noszę, przywędrowały aż z Afryki.
Masz więc Afrykę we krwi.
- Tak! Tutaj można poczuć się jak w Raju i uświadomić sobie, jak niewiele potrzeba, aby wieść szczęśliwe życie. Mam wrażenie, że w Europie odeszliśmy za daleko od natury. Tutaj na nowo uświadamiamy sobie jej potęgę i nabieramy wobec niej pokory mieszkając u brzegu rozszalałego oceanu. Na Zanzibarze osiągam idealną równowagę. To tutaj wracam do korzeni, do źródła mocy. Tutaj też mogę chodzić cały czas na boso, co uwielbiam do tego stopnia, że często zapominam butów, kiedy jadę do Town (przyp. stolica Zanzibaru). Dotyk miękkiego jak puder piasku pod stopami, to coś za czym zawsze tęsknię. Z resztą ta wyspa działa na wszystkie zmysły.
Jak?
- Dla mnie ważny jest zapach. Zawsze po wyjściu z lotniska wciągam głęboko w płuca powietrze. Ciepłe, wilgotne, przesiąknięte aromatem ziół. Potem pasę oczy jadąc do hotelu. Wszystko co mija się po drodze jest takie inne, od tego co znamy. Podziwiam Town i mijane wioski, swojskie, bez uładnień, takie jak lubią je lokalni...
A smak? Zanzibar słynie jako wyspa przypraw.
- Można ich skosztować na licznych plantacjach i zobaczyć jak rośnie pieprz, kurkuma, wanilia, ananasy czy gałka muszkatołowa, ylang-ylang czy szminkowiec. Tutaj wszystko, co jemy jest prosto z drzewa, prosto z krzaka, z oceanu, prosto od Matki Natury. Tutaj nareszcie przypomniałam sobie, jak smakowały ogórki z babcinej grządki i odkryłam w Wielkanoc, że marakuja to passion fruit, czyli owoc pasji, który smakuje obłędnie pod każdą postacią i może skutecznie zastąpić naszą symboliczną pisankę.
A czym przyciąga Twój hotel Juana Ocean Villas?
- Każdy na pewno zna słynne powiedzenie Conrada Hiltona, że trzy najważniejsze czynniki w wyborze nieruchomości dla hotelu to po pierwsze – lokalizacja, po drugie – lokalizacja i wreszcie po trzecie – lokalizacja.
Hotel mieści się na południowo-wschodnim krańcu wyspy w Makunduchi. To prawda, że nazwa w wolnym tłumaczeniu oznacza „goła dupa”?
- Prawda (śmiech), ale paradoksalnie to żadne „zadupie”. Tylko Makunduchi oprócz Town posiada na Zanzibarze prawa miejskie i znajduje się tutaj poczta główna, posterunek policji, szpital czy urząd wojewódzki.
Co w Makunduchi zachwyci turystów?
- Zanzibar to kulturowy tygiel. Historia wymieszała tu wpływy afrykańskiej kultury Suahili, arabskie, perskie, portugalskie, sułtanatu Omanu oraz brytyjskie. W Makunduchi dodatkowo osiedlili się niegdyś Hindusi i dlatego jest to miejsce inne niż wszystkie na Zanzibarze. Z mieszanek zawsze powstaje coś dobrego. Takich ludzi, jak tu nie spotyka się nigdzie indziej. Są po prostu piękni i nie mówię tu tylko o urodzie. Podziwiam ich, jak dzień w dzień przychodzą do pracy w oceanie wykorzystując jego odpływy i przypływy. Wszechobecne sznurki plecione z kokosa, lokalne rzemiosło, wszystko to można tutaj zobaczyć w otoczeniu tradycyjnych glinianych chat i gościnnych ludzi. Tutaj nawet mówi się innym dialektem niż na całej wyspie. Podobnie jak u nas w Polsce na Śląsku.
I jeśli tylko się chce, można tu wypocząć całkowicie zapominając o jakiejkolwiek cywilizacji.
- Po obu stronach hotelu znajdują się puste działki. Na jednej z nich "zaparkowany" jest cały rząd tradycyjnych drewnianych łodzi rybackich. Za kolejną parcelą nie ma już nic poza klifem i latarnią morską. Jako, że miejsce jest mało uczęszczane można znaleźć na plaży okazy muszli, jakich jeszcze nigdy w życiu nie widziałam. Kiedy więc idziemy na spacer po plaży, śmiejemy się, że wybieramy się "na grzyby".
A na plażę wychodzi się prosto z hotelowych willi.
- Tuż przed hotelem rozciąga się bezkresny Ocean Indyjski. Coś niesamowitego mnie ogarnia, jak sobie uświadomię, że gdybym wypłynęła w prostej linii przed siebie, to pierwszym lądem, który bym napotkała byłaby ... Australia.
Jakie to uczucie mieszkać tak blisko oceanu?
- Zanzibar słynie z kilometrowych odpływów, a rafa koralowa w tym miejscu jest przewrotnie, wyjątkowo blisko brzegu. Woda w oceanie bezustannie przelewa się w tę i z powrotem. Przestrzeń wypełnia kojący szum o wyjątkowej częstotliwości i interwale, który sprawia, że jest to najpiękniejsza dźwiękoterapia. Szept oceanu słychać tu czysto bez jakichkolwiek zakłóceń.
Gości zapraszacie słowami: „Śpi się tutaj z nogami w oceanie"
- To były pierwsze słowa, które po przyjeździe do hotelu wypowiedziała moja zaprzyjaźniona artystka Sonia Tyczyńska. Lepiej nie można ująć specyfiki tego miejsca i jego wyjątkowości. Większość hoteli na Zanzibarze usytuowana jest na klifach, albo oddzielona od plaży drogą przejazdową. Nasze wille usytuowane są bezpośrednio na plaży, dlatego nazwałam je "ocean villas".
Co w nazwie znaczy słowo Juana?
- Bardzo mi zależało, by w nazwie hotelu podkreślić jak pięknym słonecznym miejscem jest Zanzibar. Szukałam czegoś dobrze brzmiącego w języku angielskim, natomiast okazało się, że w języku suahili „słońce” to „jua” i tak powstała nazwa, która jest trochę grą słów w oczywisty sposób nawiązującą do mojego imienia.
Jest też takie piękne lokalne powiedzenie "Karibia chini Jua mpte KuJuana zaidi", które w wolnym tłumaczeniu z języka suahili oznacza "Spotkajmy się ( poznajmy się ) pod słońcem".
Piękna sentencja. Na Zanzibarze poznałaś takich więcej?
- Tak i Sonia będzie wymalowywać je na ścianach w przestrzeniach hotelu.
Tak samo zrobiłyście ponad dwie dekady temu w Polsce - w Karczmie Rzym w Pawłówku pod Bydgoszczą. Tam na belkach wypisałyście polskie mądrości ludowe.
- Nikt tutaj nie wierzy, że już tyle lat ze sobą współpracujemy. Rozumiemy się bez słów, a Sonia sprawia, że powstaje kolejne "nasze miejsce", chociaż na drugim końcu Świata - to jak zawsze - spójne z otoczeniem i z poszanowaniem dla kultury i tradycji. Ja ze swojej strony dbam o komfort Gości korzystając z ponad dwudziestoletniego doświadczenia w branży gościnności, tak, aby niczego im tu nie zabrakło. Warkocz tego życia splata dwa równoległe światy, w których teraz dla Was tworzymy i egzystujemy.
Juana Ocean Villas to kameralny hotel, który tworzy tylko dziesięć willi.
- Co ciekawe to jeden z ostatnich takich resortów na Zanzibarze, gdzie zmienia się prawo i budowane być mają już tylko duże turystyczne hotele.
Jest to zatem miejsce unikatowe, a Ty w Polsce słyniesz z takich kameralnych obiektów o niepowtarzalnych charakterze.
- Pierwsza była restauracja Karczma Rzym na obrzeżach Bydgoszczy. Zainspirowana utworem polskiego wieszcza Adama Mickiewicza „Pani Twardowska”. Bajkowa, czerpiąca z ludowej tradycji i wzornictwa oraz z menu pełnym regionalnych potraw.
Kolejny Twój projekt to Hotel Bohema - od lat jedyny pięciogwiazdkowy w Bydgoszczy i w całym regionie.
- To kameralny hotel, ma zaledwie 24 pokoje. Ulokowany jest w historycznej kamienicy w centrum Bydgoszczy. Tu inspiracją stała się doba Fin de siecle’u, czas secesji i artystowska atmosfera dekadencji. Po powstaniu Pałacu Suchary przy Karczmie Rzym zdecydowaliśmy się postawić drogowskaz z tablicami wskazującymi kierunki i odległości do wszystkich naszych obiektów. Wtedy dodałam tam jeszcze jedną tabliczkę z napisem Zanzibar. To było pięć lat temu. Nie miałam jeszcze wtedy żadnego konkretnego pomysłu, ale już czułam, że stworzę coś wyjątkowego te 8917 km od domu.
Takie miejsca jak Juana Ocean Villas to perełki - z dala od zgiełku, stworzone w totalnie innej konwencji niż hotele all incusive.
- A jednocześnie dające wybór, jeśli przyjdzie ochota poszaleć i skorzystać z atrakcji wyspy. Właśnie teraz, kiedy rozmawiamy przez WhatsApp, obok mnie w szlafrokach z logiem Juana Ocean Villas relaksuje się para, która przeprowadziła się na dwa dni do naszej willi na plaży prosto z dużego hotelu all inclusive.
Jak tam trafili?
– To turyści z Francji, którzy podczas spaceru plażą po prostu zauroczyli się naszymi willami i postanowili już u nas zostać. Miód na moje serce.
Jeszcze kilka miesięcy temu sama tu byłaś turystką.
- A teraz jest tu mój drugi dom, który dzielę z przyjaznymi ludźmi i kotką Salme, która pewnego dnia też wybrała Juana Ocean Villas na swoje miejsce na świecie.
To doskonały znak, bo koty wybierają sobie na dom tylko miejsca z dobrą energią.
- Imię otrzymała, po księżniczce Zanzibaru, która ponad stulecie temu zamieszkała w mojej rodzinnej Bydgoszczy i przeżyła tam całą I wojnę światową. Kolejny dowód na to jak zaskakująco układają się ludzkie losy. Niesamowitym uczuciem jest dla mnie podejmować Gości w miejscu, gdzie kiedyś sama przyjeżdżałam na wakacje. Przyszedł czas na dawanie.
Prowadzi się tu hotel tak samo jak w Bydgoszczy?
- Wszystko na Zanzibarze funkcjonuje w trybie „pole – pole”, czyli „powoli – powoli” i „hakuna matata”, czyli „nie ma problemu”. Uwielbiam ten tutejszy folklor, kiedy butlę gazową przywozi dostawca na motorku, za nim podążą taki sam jednoślad, a z podskakującej na licznych wertepach skrzynki na bagażniku wystaje ogromnych rozmiarów miecznik. Juana Ocean Villas to miejsce, które wciąż udoskonalamy. Pracujemy nieustannie nad menu. Dzisiaj przyjechał nowy piec do kuchni i testujemy go. Poznaję codziennie nowych ludzi, nawiązuję kontakty, aby pokazać moim gościom Zanzibar przez turystów jeszcze nie odkryty i zapewnić niszowe atrakcje, o których nie można przeczytać w komercyjnych przewodnikach.
Czego chciałabyś żeby doświadczyli Twoi goście najbardziej?
Zanzibar to miejsce, gdzie nabiera się mocy do dalszego życia. Takiej mocy, o której pisał Herman Melville: " Prawdziwa moc nigdy nie staje na przeszkodzie pięknu, ani harmonii, ale często nimi obdarza". Chciałabym, aby Juana Ocean Villas było miejscem, do którego się wraca po dobrą energię i które stanowi antidotum na codzienne zmagania.
Widziałem grupowe zdjęcie, na którym grupa kobiet radośnie pozuje na tle oceanu.
„Krąg Słowianek” to nazwa mojej fundacji i grupy przyjaciółek, które przyleciały do mnie we wrześniu świętować moje urodziny. Tradycji stało się więc zadość, spotykałyśmy się dotychczas w różnych miejscach, teraz przyszedł czas na Zanzibar.
Foto archiwum prywatne
Napisz komentarz
Komentarze